Coraz więcej osób korzysta z internetu na telefonie, a firmy inwestują w aplikacje, które mają ułatwiać życie klientom. Tylko co z tego, jeśli ktoś kliknie link w Google i zamiast trafić od razu do konkretnego miejsca w aplikacji musi się przekopywać przez jej stronę główną? Właśnie po to powstały precyzyjne linki – żeby skrócić drogę i nie zniechęcać użytkownika w połowie ścieżki.
Dlaczego warto z nich korzystać?
Precyzyjne linki kierują prosto do treści, na której zależy użytkownikowi. Przykład? Szukasz butów w Google, klikasz link i zamiast do strony www, trafiasz do konkretnej karty produktu w aplikacji, o ile masz ją zainstalowaną. Bez zbędnych klików, bez szukania od nowa. To wygodne i dla użytkownika, i dla właściciela aplikacji, bo zwiększa szansę na zakupy.

To też duże ułatwienie w marketingu. Jeden link może działać wszędzie – na stronie, w newsletterze, w reklamie – i zawsze prowadzi w to samo miejsce. A dzięki temu, że wiadomo dokładnie, co użytkownik kliknął i gdzie trafił, łatwiej analizować skuteczność kampanii. Masz pełniejszy obraz tego, co działa, a co nie.
Co z SEO i jak to wdrożyć?
Dobra wiadomość jest taka, że precyzyjne linki nie mieszają w pozycjonowaniu strony. Google dalej bierze pod uwagę treść z wersji webowej. Trzeba tylko pilnować, żeby treść w aplikacji odpowiadała tej na stronie – żeby użytkownik po kliknięciu nie poczuł się oszukany.
Jeśli chcesz to wdrożyć, musisz inaczej podejść do tematu na Androidzie, a inaczej na iOS. Android wymaga powiązania strony z aplikacją przez odpowiedni wpis w pliku manifestu. iOS potrzebuje specjalnego pliku konfiguracyjnego wrzuconego na serwer. Brzmi technicznie, ale są narzędzia, które to ułatwiają – chociażby Android Studio czy Play Console.
Wniosek? Jeśli masz aplikację i chcesz, żeby ludzie z niej korzystali, to precyzyjne linki to obowiązkowy punkt na liście. W przeciwnym razie każda kampania kończy się niepotrzebnymi stratami, bo użytkownik gubi się po drodze.