Wyszukiwarki oparte na sztucznej inteligencji, takie jak ChatGPT od OpenAI czy Perplexity, coraz częściej przeszukują internet w poszukiwaniu treści. Jednak według najnowszego raportu firmy ToolBit, platformy wspierającej monetyzację treści przez wydawców, ruch generowany przez AI pozostaje znikomy. Chociaż skala scrapingu AI w czwartym kwartale 2024 roku wzrosła ponad dwukrotnie, wskaźniki klikalności (CTR) z tych narzędzi są drastycznie niskie w porównaniu do tradycyjnych wyszukiwarek.
Drastyczna różnica w CTR
Raport pokazuje, że średni CTR dla Google wynosił 8,63%. Tymczasem wyszukiwarki AI osiągnęły jedynie 0,74%, a chatboty – zaledwie 0,33%. To oznacza, że AI wysyła o 91% mniej kliknięć niż tradycyjne wyszukiwarki, a chatboty nawet o 96% mniej. Dla wydawców to niepokojący trend – choć sztuczna inteligencja intensywnie analizuje treści, nie przekłada się to na realny ruch na stronach internetowych.
Lawinowy wzrost scrapingu
Według raportu ToolBit w czwartym kwartale 2024 roku liczba zapytań z botów AI wzrosła o 117%. Średnio każdy monitorowany serwis internetowy był skanowany przez AI około 2 miliony razy w tym okresie, a dodatkowe 1,89 miliona zapytań pochodziło od ukrytych scraperów. Aż 40% więcej botów AI niż w poprzednim kwartale ignorowało pliki robots.txt, czyli standardowe instrukcje dotyczące indeksowania treści przez roboty sieciowe.
Najbardziej agresywnym botem okazał się ChatGPT-User, którego aktywność wzrosła aż o 6 767,6%. Inne znaczące źródła scrapingu to Bytespider (ByteDance/TikTok) oraz Meta-ExternalAgent od firmy Meta. Problemem pozostaje także fakt, że boty takie jak PerplexityBot nadal przekierowują użytkowników do stron, które wyraźnie zablokowały je w swoich ustawieniach.
Wpływ na branżę i działania prawne
Rosnąca aktywność AI na stronach internetowych budzi obawy wydawców, którzy tracą ruch i przychody. Firma Chegg zdecydowała się nawet na kroki prawne przeciwko Google, oskarżając giganta o szkodzenie swojemu biznesowi przez funkcję AI Overviews, która udostępnia użytkownikom streszczenia treści bez potrzeby odwiedzania stron źródłowych.
Google w zeszłym tygodniu zapowiedziało rozszerzenie tej funkcji, co może jeszcze bardziej pogłębić problem wydawców internetowych.
Źródło: